to nie ma ani jednego. Ludzi online: 3857, w tym 90 zalogowanych użytkowników i 3767 gości. Wszelkie demotywatory w serwisie są generowane przez użytkowników serwisu i jego właściciel nie bierze za nie odpowiedzialności. @Gruchalski @MKierwinski Takich trzech jak nas dwóch to nie ma ani jednego https://t.co/M5XsaTW6S3. 20 Jan 2022 I'd like to help you, just say what with. Don't be ashamed, I'm sure, that. Your list of wishes goes from here to China. It's enough to rub, for you to have what you want, so, My mighty lord, I'm waiting three, two, one, start! I will amaze you, you'll be convinced. There are no two anywhere. There are no two. Takich trzech, jak ich dwóch, to nie ma ani jednego [tag=2800]Robert Lewandowski[/tag] i [tag=22007]Arkadiusz Milik[/tag] tworzą w reprezentacji Polski duet, jakiego nie ma żadna inna Pablo I Cichy znaleźli się na wyspie opanowanej przez Zabójcze Roboty I co teraz??#przegrajmyto #generationzero #playstation4 Takich dwóch jak nas trzech, to nie ma ani jednego aeshnamixta. Chapter 2: Skoro nie ma powrotu do tego co było, możemy równie dobrze iść dalej 8a88e5. Nikt nie wyobraża sobie jak grałby ten pierwszy bez tego drugiego. Nikt nawet nie śmie twierdzić, że ten drugi nie jest najmocniejszą bronią tego pierwszego. Ostatecznie nikt nie chce myśleć o tym jak to będzie, kiedy ten pierwszy zakończy karierę, a ten drugi będzie musiał szukać swojego nowego miejsca w ofensywie prowadzonej przez innego rozgrywającego… O kim mowa? Ben Roethlisberger & Antonio Brown Ostatni mecz przeciwko Indianapolis Colts, tak jak wszystkie mecze tego sezonu, gdzie Big Ben grał z Brownem, pokazują jak mocni są razem. Obaj rozumieją się jakby bez słów, obaj czują się na boisku bez kontaktu wzrokowego. Czy jest to najlepsze duo tego sezonu? Za wcześnie na takie pytania, ale jak dla mnie tak. Argumentuję to tym, że nie ma drugiego tak wybuchowego i dynamicznego zawodnika jak Antonio Brown. Ostatni tydzień to występ Big Bena na poziomie 364 jardów oraz 61,5% kompletnych podań. Rzucał on w stronę Antonio Browna 11 razy – 8 z nich Brown złapał i zdobył 118 jardów, czyli około 15 jardów na chwyt! Świetny wynik obu Panów przełożył się na druzgocące zwycięstwo drużyny Steelers nad Colts – przypomnę – zwyciężyli 45:10. AB zdobył łącznie 3 przyłożenia, z czego jedno z nich to punt return touchdown. Kwintesencją występu Browna jest oczywiście celebracja po punt returnie, za którą Steelers zostali ukarani 15 jardami od punktu w którym Colts skończą return: Mike Tomlin – trener Steelers – wypowiedział się, że dopóki AB zdobywa takie przyłożenia, może celebrować jak tylko chce. Widać 15 jardów kary nie jest im straszne, co jest dość lekceważące, ale właściwie to ich sprawa. Oczywiście nie tylko to piekielne duo było odpowiedzialne za zwycięstwo. Martavis Bryant oraz DeAngelo Williams również dołożyli swoje cegiełki. Ten pierwszy popisał się 4 chwytami i łączną liczbą 114 jardów. Najdłuższy rajd wynosił aż 68 jardów! Mało? Williams natomiast bardzo mnie zaskoczył – 134 jardy to świetny wynik. Zrobił to w 26 próbach. Ale tak naprawdę obserwuję go od dłuższego czasu – nie to, że od meczu z Colts. Zastanawiacie się co zrobią Steelers, jeżeli Williams będzie chciał grać, a wróci Bell? Czy na ten moment DeAngelo nie jest lepszym RB od Bella? Trzeba oczywiście wziąć pod uwagę, że DeAngelo Williams ma już 32 lata i jest drugim najstarszym RB w lidze – ale skoro będzie chciał grać? Ja bym z niego nie rezygnował. Facet jest w ewidentnym gazie. Mam wrażenie, że Steelers są drużyną bardzo zrównoważoną i kompletną. Chociaż mecz z bardzo osłabionymi Colts nie jest wyznacznikiem. Frank Gore, najlepszy zawodnik Colts, zdobył łącznie 94 jady rozłożone na 45 dołem i 49 górą. A więc RB jest najlepszym graczem biegowym i podaniowym. Paranoja, czy jakoś tak. To pokazuje jak świetną w defensywie drużyną są Steelers. 2 przechwyty, 5 sacków, 3 uratowane fumble. Wyniki pokazują, że każda formacja obrony pracuje na obrotach akceptowanych tylko przez japońskie silniki. Z tym, że obrona Steelers nie ma czegoś takiego jak „odcinka” – grają do samego końca i nigdy nie możesz być spokojny. Oglądając ten mecz bardzo ciężko napisać coś o przeciwnikach Steelers. Byli praktycznie niewidoczni, a ich mecz zakończył się w połowie drugiej kwarty. Zdobywcą jedynego przyłożenia był wyżej wspomniany Frank Gore i to faktycznie jedyny w miarę jasny punkt, chociaż statystyki które osiągnął – nawet jak na niego – nie są zadowalające. Osłabieni Colts nie dali rady piekielnie dobrym Steelers, którzy jak dla mnie są cichym czarnym koniem tego sezonu. Uważam, że Finał AFC jest w ich zasięgu. To bardzo odważne stwierdzenie – wiem – ale takie mam odczucie kiedy widzę Big Bena i Browna w takiej ekstazie. Bryant, Williams czy w końcu Wheaton, też nie są zawodnikami, których można tak sobie pominąć. Nigdy nie byłem kibicem żadnej z tych drużyn, ale AB doceniam od mniej więcej trzech sezonów, uważam, że jest on aktualnie najlepszym WR w lidze, stąd dla wielu z Was ten tekst jest nieobiektywny. No cóż, ja jednak nie potrafię pozbyć się sympatii do zawodnika nawet w takiej sprawie jak „obiektywny felieton”. O autorze Ostatnie wpisy Od środy różne fora internetowe i rozmowy pomiędzy mieszkańcami Białegostoku rozgrzewa nominacja Jarosława Dworzańskiego, który został doradcą prezydenta Białegostoku. Ma pomagać w sprawach unijnych i być przedstawicielem miasta w urzędzie marszałkowskim oraz sejmiku. O ile można jeszcze zrozumieć przedstawicielstwo w Sejmiku Województwa, to trudniej znaleźć uzasadnienie na jakiej podstawie Jarosław Dworzański miałby być przedstawicielem prezydenta w Urzędzie Marszałkowskim. Jak wiadomo, nowy doradca przestał pobierać wynagrodzenie z tytułu zatrudnienia w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Podlaskiego jeszcze w ubiegłym roku. Przez ostatnie dwie kadencje współpracował ściśle z prezydentem, choć przez ten czas udało się niewiele, żeby nie powiedzieć, że prawie nic. Specjalnych osiągnięć poza budową kolejnych tak zwanych obwodnic biegnących przez nasze miasto, a nie jego obrzeża, nie było. Pozostałe inwestycje jak stadion czy spalarnia śmieci, jeszcze nie uzyskały akceptacji Komisji Europejskiej, więc w tym miejscu trudno o nich mówić w kategorii sukcesu. Wszak nie wiadomo, czy środki unijne ostatecznie spłyną, czy nie. Więc mamy właściwie tylko drogi i estakady. Za to już kompletnie nie da się zrozumieć doradzania przez Dworzańskiego w sprawach unijnych. Tadeusz Truskolaski przecież sam wielokrotnie podkreślał, że jest specjalistą od funduszy unijnych. Nie potrzebował dotychczas wsparcia byłego marszałka ani przy funduszach, ani w tym, żeby zostać członkiem Komitetu Regionów, ani w żadnych innych sprawach dotyczących Unii Europejskiej. Teraz wygląda na to, że kompetencje padły na amen i potrzebny jest doradca, który sam nie poradził sobie z wydawaniem środków unijnych przez ostatnie lata. Przypominamy w tym miejscu, że województwo podlaskie, jeszcze zarządzane przez Jarosława Dworzańskiego, było w ubiegłym roku najmniej zadłużonym województwem w Polsce. Tylko że tak się stało nie z powodu dobrego zarządzania, ani dobrych decyzji. Powodem była nieumiejętność wydania środków na inwestycje, głównie ze środków unijnych. – Wbrew pozorom mało wiemy o regionach Polski, a już naprawdę niewiele o sytuacji finansowej poszczególnych jednostek samorządu terytorialnego. Średni deficyt to 25 mln zł. Łączne długi województw to ponad 6,6 mld zł, czyli trzykrotność rocznych dochodów województwa mazowieckiego. Najmniej zadłużone jest Podlasie, ale to również region o najniższym dochodzie i stosunkowo małej liczbie mieszkańców – przekonywał Łukasz Piechowiak, główny ekonomista Z kolei miasto Białystok zadłużyło się raczej za mocno. Część długów jest poupychana w spółkach miejskich oraz jednostkach organizacyjnych. Te nie widnieją w pełnych zestawieniach. Można je odszukać za to na BIP pod linkami dotyczącymi poszczególnych podmiotów, które de facto czerpią z tego samego źródła, jakim jest budżet Miasta Białystok. Niemniej Jarosław Dworzański, którego internauci już określili specjalistą od budowy lotniska oraz innych strategicznych inwestycji – jest najwyraźniej idealnym kandydatem na doradcę prezydenta. Może dzięki jego poradom miasto przestanie zadłużać się tak mocno, jak dotychczas. W końcu ma dość duże doświadczenie w tym względzie. Potwierdzili to analitycy Nam, tu na miejscu, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że wcale nie chodziło o kompetencje, ani mądre rady. A jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, o co chodzi. Tak się składa, że zarówno Jarosław Dworzański jak i Tadeusz Truskolaski zostali jeszcze członkami Komitetu Regionów. I w tej sprawie pisało już do nas kilka osób, które były delikatnie mówiąc zniesmaczone powyższym faktem. - Skandalem jest, że szeregowy radny, jeden z wielu, będzie reprezentował nasz region w Brukseli. Zasadą jest, że na takie stanowisko delegowani są marszałkowie/prezydenci/wójtowie. Czy na wydelegowanie ex marszałka Dworzańskiego do struktur europejskich, świadomie wyraził zgodę marszałek Baszko? Czy było to przedmiotem ustaleń? Jeśli nie sam Baszko, to chociażby jego zastępcy są właściwi do reprezentowania regionu na zewnątrz, ale radny? Szeregowy w dodatku. Ta cała sytuacja nie budziłaby moich zastrzeżeń, gdyby nie fakt, że ex marszałek został członkiem, a nie zastępcą członka, co miałoby swoje uzasadnienie. Rzadko się zdarza, żeby zastępca leciał na obrady, bowiem jego rola jest bardziej formalna – na papierze – i wykorzystywana w czasie niedyspozycyjności członka, który z przyczyn oczywistych zawsze jest dyspozycyjny i gotowy do lotu – napisał do nas jeden z czytelników, oburzony tym, co ma obecnie miejsce. I tu dochodzimy do sedna tematu. Tak się składa, że obydwaj panowie, czyli Jarosław Dworzański i Tadeusz Truskolaski, ostatnio często podróżują do Brukseli. Ustaliliśmy, że za jeden taki wyjazd przysługuje dieta w wysokości około 3 tys. złotych w przeliczeniu na złotówki. Do tego dochodzi pokrycie kosztu przelotów, zakwaterowania i wyżywienia. Jest to więc dość intratna posada. Do tego oczywiście dochodzą zwykłe wynagrodzenia, jakie otrzymują z tytułu zajmowanych stanowisk (wynagrodzenie w przypadku Tadeusza Truskolaskiego i dieta radnego wojewódzkiego jaką pobiera Jarosław Dworzański). To widocznie jest zbyt mało, więc teraz doradca jeszcze otrzyma kolejne tysiące miesięcznie za doradzanie w bliżej nieznanych tematach. Mało prawdopodobne, żeby były marszałek chciał doradzać za 500 zł miesięcznie, nie mówiąc o tym, że miałby doradzać charytatywnie dla dobra naszego społeczeństwa. W tym miejscu należy wspomnieć, że wysokość wynagrodzeń doradców nie podlega jawności. Prezydent może ustalić pensję doradcy na dowolnym poziomie i nawet gdybyśmy zwrócili się z wnioskiem o udostępnienie informacji publicznej w tej sprawie, miałby on możliwość odmówienia nam odpowiedzi i taka decyzja nie podlegałaby zaskarżeniu. Jedno jest pewne – najwyraźniej politycy uznali, że mamy na miejscu bogatych podatników, których stać na utrzymywanie doradców oprócz ponad tysięcznej armii urzędników, jakich obowiązkiem służbowym jest dbałość o Białystok i jego mieszkańców. (Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto) Świat nie jest i nigdy nie był dwubiegunowy. Polsce trudno odnaleźć się w rzeczywistości, w której „przyjaciele” okazują się również (a nieraz bardziej) „przyjaciółmi” naszych przeciwników. Wyznawana przez Winstona Churchilla zasada, wyrażona w słynnym zdaniu: „Wielka Brytania nie ma przyjaciół, tylko interesy”, jest de facto zasadą, jaką rządzi się zdecydowana większość państw i bloków na świecie. To zasada, w której nie ma miejsca na sentymenty, jeśli kłóci się z nimi interes państwa. Najmniej tę regułę stosunków międzynarodowych przyswoiła sobie chyba Polska. Co świadczy o nas i dobrze, i źle. Dobrze, bo trudno zgodzić się bez zastrzeżeń na tak cyniczne w swej istocie założenie, że relacjami między narodami rządzą wyłącznie interesy. Bo co z naturalną sympatią, jaka rodzi się między zwykłymi ludźmi, a nawet między przywódcami, co z całą siecią kontaktów, powiązań, wymiany doświadczeń, wszelkich form wsparcia itd.? Jeśli więc polskie elity polityczne – niezależnie od opcji aktualnie rządzącej – mają na uwadze również te ludzkie czynniki, to nie ma się czego wstydzić. Źle, bo można odnieść wrażenie, że w tym „czynniku ludzkim” za dużo momentami klasycznego polskiego romantyzmu, który przysłania trochę ogląd sytuacji i nie pozwala w pełni ogarnąć, kto z nami, a kto przeciwko nam. A w konsekwencji – utrudnia skuteczne pilnowanie swoich interesów, które siłą rzeczy nie zawsze (a w naszym położeniu geopolitycznym szczególnie) idą w parze z interesami innych. Z pewnością wydarzenia dyplomatyczne ostatnich niespełna dwóch lat, w tym niedawny szczyt bliskowschodni w Warszawie, pomogły nagle „odkryć”, że Ameryka, owszem, naszym sojusznikiem jest, ale pod warunkiem, że jej interesy u nas są niezagrożone (czego przykładem jest nadaktywność amerykańskiej ambasador, dyktującej praktycznie treści ustaw i rozporządzeń). I pod warunkiem – to kolejne „odkrycie” wielu osób w Polsce – że nie wchodzimy w kolizję z innym sojusznikiem Ameryki, w tym wypadku Izraelem. Idźmy dalej: ta wiara w dwubiegunowy, czarno-biały układ sił na świecie nie pozwala nam dostrzegać pewnych niuansów, od których zależy przyjęcie odpowiedniej strategii. I tak jeszcze niedawno przez długie miesiące prawa strona polskiej sceny politycznej i medialnej cieszyła się z tego, że szefem Pentagonu został gen. James Mattis (odszedł ze stanowiska pod koniec ubiegłego roku). Powodem radości miały być jego zdecydowanie antyrosyjskie poglądy. A skoro on taki racjonalny w ocenie Putina – cieszono się nad Wisłą – to nam szybko załatwi stałe amerykańskie bazy. Mało kto zdawał sobie sprawę, że gen. Mattis był jednym z głównych przeciwników takiego wzmocnienia obecności Army w Polsce. Bo myślał tylko jak wojskowy – strategicznie – a nie jak polityk, który rozumie także funkcję odstraszającą rozlokowania swoich wojsk. Jeszcze bardziej gubimy się ze swoim dwubiegunowym romantyzmem, gdy nagle okazuje się, że Ameryka może przestać być naszym sojusznikiem na przykład w walce z gazociągiem Nord Stream 2. Wprawdzie oficjalnie Stany grożą ciągle sankcjami firmom, które realizują ten projekt, ale wystarczył mały sygnał ze strony Angeli Merkel, że Niemcy mogą zacząć sprowadzać gaz również z USA (oczywiście w zamian za obietnicę, że sankcji nie będzie), by strona amerykańska zaczęła się poważnie nad tą ofertą zastanawiać. Szkołą pragmatyzmu w polityce międzynarodowej (graniczącego już mocno z cynicznym wyrachowaniem) jest z pewnością postawa Victora Orbana. Obwołany sojusznikiem w walce z unijną biurokracją i ideologizacją „zaskoczył” wszystkich nad Wisłą, gdy okazał się jednocześnie przyjacielem Władimira Putina. To kto on w końcu: przyjaciel czy przeciwnik? Jeszcze mocniej to pytanie wybrzmiało, gdy ten sam Orban, wraz z kolegami z Czech i Słowacji, poleciał jednak do Izraela na spotkanie z premierem Netanjahu, gdy polski premier odwołał swój udział w szczycie V4. A skoro przy Izraelu jesteśmy, to już zupełnie gubimy się, gdy ten sam premier Netanjahu kolejny raz gości na Kremlu z serdeczną wizytą u głowy państwa, które przecież na co dzień stoi ramię w ramię z Iranem, uznawanym przez Izrael za swojego największego wroga i uznawanym przez niego odpowiedzialnym za całe zło na Bliskim Wschodzie (co zresztą jest mocną przesadą). A gdzie w tym wszystkim Polska? Chyba dopiero zaczynamy przechodzić przyspieszony kurs pragmatyzmu w polityce międzynarodowej. W naszym położeniu to wyjątkowo trudne. Bo z jednej strony doświadczenie uczy, że romantyzm i sentymenty „nie zwracają się”. Z drugiej strony – całkowity pragmatyzm, graniczący z cynizmem, też będzie czymś obcym naszej tradycji. Czy jest w ogóle jakaś „trzecia droga”? Witam! Z tej strony Ewelina:) Kumpela Gąski!:) Dostałam pozwolenie na chwilowe przejęcie tego bloga! Dziwnie mi tu, bo to tak jakbym dostała dostęp do Martyny głowy i możliwość edytowania jej myśli. Ale spokojnie! Nie zamierzam nic zmieniać:) Wszystko jest jak dla mnie w idealnym porządku;) Zupełnie nie mam pojęcia o czym Wam tu nabazgrać. No ale taka okazja szybko się nie powtórzy, więc muszę porządnie ją wykorzystać. Martyna zaś ma dostęp do mojego bloga, na którym też próbuje sklecić jakiś wpis:) Jestem już ciekawa jak to Jej tam idzie;) Zapewne lepiej niż mi, bo to Ona jest tą zdolniejszą!:) Jest wieczór, za oknem zimno i biało, nawet nie zamierzam dobrowolnie wychylać nosa za drzwi. Chcę by wróciły wakacje i nigdy się nie kończyły, bo zimna nie lubię! Z miłą chęcią wyjechałabym gdzieś gdzie wiecznie jest ciepło, zabrałabym tylko najpotrzebniejsze rzeczy i Martynę pod pachę co by mi nudno nie było. Swoją drogą Gąska nieźle musi na mnie najeżdżać, bo strasznie mnie uszy pieką. Ci co wierzą w 'zabobony' wiedzą o co chodzi;) Szczerze mówiąc myślałam, że to będzie łatwiejsze;) Zaloguję się na Gąski blogspocie i zacznę pisać jak u siebie i jakie mi głowa słowa podsunie, a jednak tak nie jest. Segreguję myśli i staram się nie narobić Martynie wstydu;) Choć z drugiej strony wpis zawsze można usunąć;) Ruda twierdzi, że mam niską samoocenę. Od kilku dni zastanawiam się czy ma racje, czy po prostu jestem za leniwa by coś osiągnąć. Ale im dłużej myślę tym bardziej mam wrażenie, że jednak ma rację... hm... z Martyną znam się już 3 lata, co prawda jak dotąd nie miałyśmy okazji spotkać się, ale wierzcie mi bądź nie, przez ten czas przyjaźni stała mi się bliska jak moja rodzona siostra. Martyna w swoich wpisach rzadko kiedy pokazuje swoją wrażliwość i dobre serducho, ale naprawdę to dwie cechy Jej charakteru, które zawsze górują nad innymi. Nie mówię, że dla mnie zawsze jest miła i przyjemna, bo zdarza jej się sprowadzić mnie do pionu, marudzi, wkurza i gdyby mogła nie raz wyzwałaby mnie na czym świat stoi. Gąska jest tylko człowiekiem, który jak Ty czy ja ma wady i zalety:) Ci co znają ją trochę dłużej wiedzą, że powinno ją się lubić i kochać za te wady:) Cholernie cieszę się, że ją poznałam, bo dzięki niej poznałam prawdziwą definicję przyjaźni. W sumie ona jest tą definicją! Każdemu życzę takiej przyjaciółki jaką jest Martyna dla mnie!A jaką jest, to niestety, ale nie potrafię ubrać tego w słowa. Hm... To by było na tyle:) Pozdrawiam serdecznie, E! Skubana już skończyła!:D Ta piosenka do końca życia będzie kojarzyć mi się z Martyną;)

nie ma takich trzech jak nas dwóch